czwartek, 1 lutego 2018

003: Haruki Murakami - Po zmierzchu


Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Po zmierzchu
Tytuł oryginalny: jap. アフターダーク, Afutā Dāku, ang. After Dark
Liczba stron: 200
Rok wydania: 2007
Wydawnictwo: Muza
Cena z okładki: 29,90 zł (twarda oprawa)
ISBN: 978-83-7495-170-8
Ocena: 3,5/5










Sześć głównych postaci: dwie siostry, zubożały student prawa grający na puzonie, była zapaśniczka i szefowa love hotelu, chińska prostytutka, a także zagadkowy pracownik firmy informatycznej. Niby całkiem różne osoby, ale jedna noc zwiąże losy ich wszystkich.

Pierwszy zegarek, nad pierwszym rozdziałem, pokazuje godzinę 23:56. O tej porze rozpoczynamy naszą wędrówkę po Tokio. W całodobowej restauracji Denny's spotykamy naszą pierwszą bohaterkę, Mari Asai. Czyta grubą książkę, pali papierosy i pije kawę. Dosiada się do niej Tetsuya Takahashi, z którym, okazuje się, już kiedyś się spotkała, jednak na początku nie rozpoznaje go i nie może przypomnieć sobie jego imienia.

- Nie musisz pamiętać. Mam wyjątkowo banalne imię i nazwisko. Czasami sam mam ochotę zapomnieć. Ale nie tak łatwo zapomnieć własne nazwisko. A nazwiska innych ciągle się zapomina, nawet te, które trzeba pamiętać.

Takahashi opowiada jej, że przecież kiedyś spotkał się przy basenie z nią i jej siostrą. Eri Asai, starsza i ładniejsza z rodzeństwa, modelka, jest teraz pogrążona w dziwnym śnie, w skromnie umeblowanym pokoju. Nikt nie wie, kiedy i czy w ogóle się obudzi. 

Ludzie, nawet kiedy głęboko śpią, nie zapuszczają się aż tak daleko na terytorium snu. Nigdy aż tak całkowicie nie odrzucają świadomości.

O godzinie 0:25 Takahashiego nie ma już przy Mari. Dosiada się za to do niej Kaoru. Zarabiała na życie jako zapaśniczka, ale po poważnej kontuzji nie wróciła już na ring. Teraz utrzymuje się z prowadzenia love hotelu - miejsca, gdzie można zabrać kogoś na upojną noc lub chociaż kilka godzin doznań, zazwyczaj tych intymnych. Okazuje się, że do Alphaville, jej dobytku, przyszedł mężczyzna, który zamówił sobie prostytutkę z Chin, a później dotkliwie ją pobił. Z tego powodu, że dziewczyna nie jest w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa po japońsku, potrzebny jest tłumacz. Takahashi, który wie, że Mari dość dobrze mówi po chińsku, poleca ją Kaoru. Dziewczyna idzie do hotelu i pomaga Chince. Na szczęście kamera przy wejściu zarejestrowała oprawcę prostytutki.

- Już wcześniej chciałam zapytać - mówi Mari - dlaczego ten hotel nazywa się Alphaville?
  
- Hm, nie wiem dlaczego. [...] Dlaczego o to pytasz?
- Bo Alphaville to jeden z moich ulubionych filmów, Jean-Luca Godarda.

A w pokoju śpiącej Eri Asai nagle włącza się telewizor...


Cała akcja rozgrywa się w trakcie jednej nocy. Upływający czas uświadamiają nam zegary rozsiane po książce, pokazujące obecną godzinę. Murakami napisał całą opowieść z "punktu widzenia punktu widzenia" - czyli jesteśmy jakby "kamerą", która dokładnie rejestruje to, co się dzieje. Ten efekt jeszcze potęguje użycie czasu teraźniejszego.

Można powiedzieć, że przestrzegamy klasycznych zasad rządzących podróżami w czasie. Obserwujemy, lecz nie ingerujemy.

Zawsze mówi "my"; angażuje nas w obserwowanie, a czasami wręcz podglądanie. Zabiera nas w mroczne, niebezpieczne uliczki Tokio. Pokazuje nam nieumalowane, brutalne i czasami łamiące prawo oblicze Japonii.

Spodobało mi się nawiązanie do filmu Alphaville. Po opisie Mari myślę, że go obejrzę. Chcę zobaczyć, czy jest on taki, jak sobie to wyobrażam.

Bardzo ważną rolę gra utwór Five Spot After Dark, i zapewne domyślacie się tak jak ja, że to właśnie stąd wziął się tytuł powieści. Książka jest pełna przemyśleń bohaterów, ich historii, ich przeżyć i rozterek. Dla niektórych jednak fabuła może okazać się nieciekawa, bohaterowie powierzchowni, a rozmowy między nimi sztuczne. Mimo to uważam, że warto zagłębić się w tę powieść. Myślę, że każdy może coś znaleźć dla siebie: jakąś wypowiedź bohatera, jakieś przemyślenie, które zapadnie w pamięć.

To była moja pierwsza powieść Murakamiego. Sięgnę jeszcze jednak po inne. Być może w tej dosyć cienkiej książce nie dostrzegłam jeszcze geniuszu tego pisarza, o którym opowiadało mi tak wiele osób.

Mari zadaje pytanie: - Ta opowieść ma jakiś morał? 
- Chyba ma dwa. Jeden jest taki - mówi chłopak, podnosząc palec - że ludzie się od siebie różnią. Nawet bracia. A drugi - podnosi drugi palec - że jeżeli chce się czegoś naprawdę dowiedzieć, trzeba za to zapłacić pewną cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz