niedziela, 28 stycznia 2018

001: H.P. Lovecraft - Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści

Autor: Howard Phillips Lovecraft
Tytuł: Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści
Tytuł oryginalny: brak (antologia stworzona przez Macieja Płazę)
Liczba stron: 792
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Vesper
Cena z okładki: 59,90 zł (oprawa miękka ze skrzydełkami)
ISBN: 978-83-7731-098-4
Ocena: 4,5/5 - polecam!








Można sobie wyobrazić, że takie potężne moce czy byty zachowały się do dziś... zachowały się z pradawnych czasów, gdy świadomość być może manifestowała się jeszcze w kształtach i formach, które później ustąpiły przed naporem rozwijającego się człowieczeństwa... formach, których ulotne wspomnienie przetrwało jedynie w poezji i legendach, pod postacią bóstw, potworów, najprzeróżniejszych mitycznych istot...

Tymi słowami wita nas strona tytułowa najsłynniejszego chyba opowiadania Lovecrafta, Zewu Cthulhu. Można powiedzieć, że niejako są one kwintesencją całej jego twórczości.

Zgroza w Dunwich to piętnaście opowiadań Lovecrafta, wybranych i przełożonych na polski przez Macieja Płazę, również autora posłowia. Znajdziemy w niej króciutkie opowiadania, jak dziesięciostronicowy Dagon, jak również najdłuższy utwór pisarza, Przypadek Charlesa Dextera Warda. Wszystkie jednak zawierają grozę, przedstawioną w charakterystyczny i wyjątkowy sposób.

Z tą książką spędziłam wiele czasu, ze względu na jej obszerność. I zakochałam się w lovecraftowym sposobie przedstawiania świata. Zacznę od opowiadań, które najbardziej mną wstrząsnęły, a było takowych aż pięć, i, o dziwo, nie ma wśród nich Zewu Cthulhu. Każdemu z tych utworów poświęcę parę zdań, starając się nie zdradzać szczegółów, w które obfitują.

Muzyka Ericha Zanna to czwarte w kolejności opowiadanie. Jest to historia bohatera o imieniu i nazwisku zawartym w tytule, staruszka o niesamowitym talencie muzycznym. Gra on na skrzypcach co noc, a melodie przez niego tworzone urzekają narratora, mieszkającego w tym samym budynku. Jest w tej muzyce jednak coś nieludzkiego, niepokojącego...

Ósmy utwór z tej antologii nosi tytuł Przypadek Charlesa Dextera Warda, i, jak wspominałam wcześniej, to najdłuższe dzieło Lovecrafta. Na 150 stronach opisany zostaje młody mężczyzna, który zaczyna interesować się dziwnymi rzeczami - historią, okultyzmem, czarną magią; czyta też zakazane dzieła... i nagle jego osobowość całkowicie się zmienia, nie pamięta zupełnie nic, co działo się parę dni temu, a ze szczegółami opisuje wydarzenia całkiem dawne... I jaki związek z tym wszystkim ma fragment tekstu zamieszczony na stronie tytułowej tego opowiadania, traktujący o Podstawowych Solach Zwierząt?

Zaraz po Przypadku czeka nas Kolor z innego wszechświata, opowieść o tajemniczym meteorycie, który spadł niedaleko pewnej farmy; dzisiaj jest tam tylko kompletne pustkowie przeznaczone pod zalanie wodą i przekształcenie w sztuczny zbiornik wodny. Tuż po pojawieniu się głazu przy studni Nahuma Gardnera wszystko zaczyna ogarniać dziwna choroba... Jako małą ciekawostkę powiem Wam, że zaraz po przeczytaniu Koloru miałam ochotę sięgnąć po kredki, ołówki, papier i naszkicować moją wersję tej farmy ogarniętej chorobą, jednak całkowity brak talentu plastycznego jakoś mnie do tego zniechęcił. ;)

Przedostatnim z moich ulubionych opowiadań jest utwór W górach szaleństwa. Tak plastyczny opis tego, co stało się podczas eksploracyjnej wyprawy na Antarktydę zadziałał na moją wyobraźnię może nawet jeszcze mocniej niż Kolor z innego wszechświata. Podczas badań geologicznych naukowcy znajdują dziwne kamienie, minerały, skamieliny... To, skąd pochodzą, przejdzie ich najśmielsze oczekiwania i postawi ich w stanie najwyższego zagrożenia.

Z gór Antarktydy jedziemy nad morze w następnym opowiadaniu, Widmie nad Innsmouth. Pasjonat starych publikacji, geologii i archeologii wybiera się do Innsmouth, miasta portowego, o którym nikt nie chce opowiadać. Związane są z nim dziwne historie, opowiadane szeptem i z przestrachem przez miejscowych i przedmioty, jakich ludzkie oko wcześniej nie widziało. Omijana przez wszystkich miejscowość jest też centrum niezwykłego kultu, mocno związanego z tym, co żyje w wodach przy Innsmouth. (btw, plot twist w ostatnich akapitach opowiadania sprawił, że moje oczy stały się idealnie okrągłe)

Niestety, były też utwory, z których nie pamiętam za wiele i które nie przyciągnęły szczególnie mojej uwagi, dlatego też nie mogłam dać temu zbiorowi pełnej piątki. Nie można jednak zaprzeczyć, że jest to książka warta uwagi i przeczytania.

Ta obszerna antologia (prawie 800 stron!) zabiera nas w świat z początków wieku XX, współczesnych autorowi. Okraszona wspaniałymi ilustracjami Johna Coultharta wyzwala w nas lęki, także te pierwotne. Przyznaję się - to były pierwsze dzieła Lovecrafta, jakie kiedykolwiek przeczytałam. I jestem pewna, że nie ostatnie. Odkrywajcie tajemnice razem z bohaterami. A jest ich naprawdę wiele.

Bo przecież najbardziej boimy się nieznanego, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz